Plener ślubny rok po ślubie? Zdecydowanie tak! Historia Diany i Maćka z sesji plenerowej w Pszczynie

Czy rok po ślubie warto jeszcze raz zakładać suknię ślubną, garnitur i wybrać się na sesję plenerową? A może nie warto już do tego wracać i żyć bieżącymi sprawami? Odpowiem: zdecydowanie warto. A to dlatego że zdjęcia plenerowe mają w sobie coś magicznego, coś co odróżnia je od tych z sesji rodzinnej czy narzeczeńskiej. Idealnym przykładem ku temu, że taka sesja ma sens i przynosi super efekty w postaci wyjątkowej pamiątki są Diana i Maciek, którzy przejechali ponad 400km w jedną stronę by stanąć przed moim obiektywem.

Zlecenia tego pokroju niosą za sobą wiele niepewności, obaw czy wszystko pójdzie zgodnie z planem, czy pogoda dopisze, czy wykorzystamy możliwości jakie stworzą się dla nas tego dnia. Sytuacja, w której znasz bardzo dobrze miejsce wykonywania zdjęć dodatkowo powoduje lekką nutę obawy czy nie pominiesz czegoś, co dla ciebie jest banalne a dla przyjezdnych "gości" może okazać się czymś genialnym. Jeżeli myślicie, że Nam poszło super, gładko, bez żadnych niespodzianek - jesteście w błędzie.

Z Dianą i Maćkiem umówiliśmy się już o 4:30, ponieważ chcieliśmy wykorzystać jeszcze czas przed wschodem słońca, by wykonać kilka artystycznych zdjęć z wykorzystaniem błysku. I tutaj pojawiły się pierwsze przeszkody: zamknięta brama, w której mieli stać "młodzi", girlanda jednak nie świeciła tak jak w godzinach nocnych poprzedniego dnia, a i słońce nie kwapiło się by wyjrzeć zza drzew. Przyznam szczerze przez chwilę miałem małe obawy, pomyślałem: chłopie, kombinuj zanim młodzi odczują to, że jest coś nie tak. Na szczęście trafiłem na mega wyrozumiałych ludzi, którzy pewnie wyczuwali co jest grane, lecz nie dali tego po sobie poznać. Sytuacja pozwoliła nieco poszerzyć wyobraźnię i tak obronną ręką wyszliśmy z tego mega szczęśliwi. Kilka chwil później wyszło piękne słońce, a my mogliśmy realizować na spokojnie nasz materiał. Pierwszą część pleneru zrealizowaliśmy w pszczyńskim parku, drugą przy zachodzie słońca w Wiśle. Zapytacie skąd takie połączenie tych miejsc? Tutaj decyzja należała do Pary Młodej, która od dłuższego czasu planowała sesję w Pszczynie, a wybierając mnie jako fotografa sugerowała się udostępnianymi zdjęciami właśnie z tego drugiego miejsca.

Efekty naszej wspólnej przygody możecie podziwiać poniżej. Mam nadzieję, że materiał przekona Was do tego by nie rezygnować z sesji, a wręcz przeciwnie - umówić się na nią nawet gdy Wasz ślub odbył się dawno temu. W tym miejscu jeszcze raz chciałbym Wam Diano i Maćku podziękować za cierpliwość, wyrozumiałość i fajną współpracę. Dla mnie było to nowe doświadczenie, dla Was zostanie niezapomnianą pamiątką :)