Paulina i Robert - reportaż ślubny Bielsko-Biała oraz plener nad Jeziorem Szczyrbskim na Słowacji

Paulinę i Roberta mieliście okazję poznać przy okazji udostępniania zdjęć z ich sesji narzeczeńskiej (dla przypomnienia zdjęcia można znaleźć TUTAJ). Przyznam szczerze, że mimo iż dom rodzinny Pauliny oddalony jest od mojego o ok 400m to logistycznie było to jedno z najbardziej rozrzuconych wesel w mojej dotychczasowej przygodzie z fotografią ślubną. Sam reportaż rozpoczęliśmy ok 8 u Roberta, a dokładniej w Bielsku-Białej. Na miejscu czekali gotowi do pomocy starosta i mama. W powietrzu wyczuwalna była powaga dnia dzisiejszego i lekki stres, no może do sytuacji gdy panowie postanowili nieco rozluźnić się przy piwku, a że był to Grolsch to otwieranie nie mogło być zwyczajne i wszyscy łącznie z Robertem mogliśmy czuć ten piękny zapach na swoich ubraniach :)

Później przejazd do Pani Młodej, gdzie odbywała się dalsza część przygotowań. Paulina z zawodu jest kosmetyczką, w swoim rodzinnym domu ma przygotowany "warsztat" pracy więc o warunki świetlne mogliśmy być spokojni, przynajmniej do czasu wykonywania make-up. Sam ubiór i błogosławieństwo utrwalaliśmy już na salonach rodziców, gdzie czekały na nas bardziej "klimatyczne" warunki. Wreszcie nadeszła ta wyczekiwania chwila, gdy pod dom Pauliny podjechał jej wybranek pięknym Mustangiem. Muszę przyznać, że samochód robił wrażenie, doprowadzone do perfekcji auto, piękny kolor i zachowany w idealnym stanie każdy detal sprawiały, że nikt nie mógł przejść obok tego samochodu obojętnie. Para młoda postanowiła zrezygnować z tradycyjnych wykupin, zostając tylko przy oficjalnym "first look". Po błogosławieństwie rodziców, wszyscy udaliśmy się kościoła.

Ślub odbył się w parafii pw. św. Mikołaja w Łące. Niefortunnie dla Pauliny i Roberta wokół kościoła prowadzone są prace związane z modernizacją tego obiektu, ale na szczęście tylko z zewnątrz. Kościół zamiast kwiatów przyzdabiały drewniane tablice a samą ceremonię upiększyły skrzypce, na których pięknie dogrywał Michał.

Przyjęcie weselne zaplanowano w uroczej sali GOLDEN TULIP w Bystrej. Paulina z Robertem zadbali o to, by goście nie nudzili się na ich weselu serwując im masę dobrych atrakcji takich jak fotobudka, zdjęcia aparatem typu instax czy wspólne zdjęcia z zimnymi ogniami. O dobry nastrój gości zadbał zespół DELUXE BAND a pyszne drinki serwowała firma BARMAN NA WESELE 24.

Po jakże długim i intensywnym dniu ślubu przyszedł czas na plener. Tutaj wspólnie podjęliśmy decyzję o tym, by sesję wykonać o wschodzie słońca nad Jeziorem Szczyrbskim położonym w Tatrach Wysokich po stronie Słowackiej. Godzina 00:30 ruszam w stronę Bielska, tam szybkie przepakowania sprzętu do samochodu Roberta i razem lecimy w podróż w nieznane. Zawsze jadąc na plenery o wschodzie mam obawy, że nie zastaniemy dobrego światła, że ta nocna wyprawa niejako pójdzie na marne. Tutaj moje obawy minęły po przybyciu na miejsce. Dzień rozpoczął się od pięknego, płonącego nieba, dzięki czemu powstało wiele romantycznych kadrów. Samą sesję urozmaiciły nam zwierzęta przebywające nad jeziorem, a najbardziej lisek. Lisek chytrusek (lub jak ja go nazwałem lisek Chrystusek) sprytnie podszedł do nas i ukradkiem próbował ukraść Paulinie wianek. Na szczęście bezskutecznie. Dodatkowym atutem sesji o wschodzie jest fakt, że pracujemy wtedy gdy konkurencja i turyści śpią a my mamy czas na spokojne kadry bez niepotrzebnych spięć czy oczekiwania na "wolne miejsce".

Jakie są efekty tej naszej wspólnej, trwającej łącznie z dniem ślubu ponad 30 godzinnej przygody? Przekonajcie się sami. Miłego oglądania!