Ada i Grzegorz.. Swojskie klimaty, siwy dym na parkiecie i góralska gościnność
Poznajecie Adę i Grzesia? Tak, to ich sesja narzeczeńska niedawno pojawiła się na stronie. Aż trudno uwierzyć w to, że od ich wesela minął już ponad miesiąc!
Ada i Grzegorz w moim tegorocznym kalendarzu oraz pamięci zapisali się z kilku powodów. Pierwszym z nich to organizacja wesela. Rzadko kiedy zdarza się w dzisiejszych czasach, by para młoda sama (czy to w pomocy rodziców, rodziny etc) podejmowała się organizacji oraz przygotowań całego wesela. Nie mówię tutaj o doborze sukni, garnituru czy wyborze tortu.. lecz o organizacji całego przyjęcia. Własnoręcznie wykonali ozdoby na stoły, ustrojenie sali, napis LOVE, no praktycznie o co byś się nie potknął w dniu ślubu było ich dziełem. Za to należą się im wielkie ukłony i brawa, bo będąc szczerym nie znam drugich takich, którzy chcieli by poświęcić swój czas na tak obszerną organizację. Było swojsko, rodzinnie, jak za dawnych lat. Czy było lepiej czy gorzej? Nie mi to oceniać. Najważniejsze, że w tym klimacie zarówno Para Młoda jak i zaproszeni goście czuli się wyjątkowo dobrze. Że tak powiem był "siwy dym", o który zadbaliśmy wspólnie z zespołem Medium, których serdecznie pozdrawiam! A i jakie atrakcje... :)
Często zdarza mi się "trafiać" z miejscem pleneru dostosowywanym do Młodych. Czasem robiliśmy zdjęcia na łące czy nad zbiornikiem wodnym, który jak się okazało należał do rodziny klientów, czasem trafiało się miejsce które Młodym przypominały lata młodości, a w przypadku tej dwójki... były to tereny dobrze znane Grzegorzowi. Jak się okazało w Milówce mieszkała rodzina Grzesia, która po plenerze uraczyła nas swoją góralską gościnnością i zaprosiła na pyszne hot-dogi i kawę. Takich zakończeń pleneru życzę sobie częściej i teraz publicznie jeszcze raz dziękuję za mile spędzony czas :)